
Kilka lat temu mieliśmy okazję zajrzeć z Klubem Globtrotera do wnętrza studni głębinowej ulokowanej w nurcie Wisły, czyli do tzw. Grubej Kaśki.

Przy okazji dowiedzieliśmy się, jak to działa. Dokładnie od środka i wręcz od spodu. Aby dostać się do baszty w nurcie rzeki i na jej taras trzeba było bowiem przespacerować się długim tunelem pod dnem Wisły. Jego długość wynosi 311 m.


Tym tunelem przechodzą codziennie pracownicy Wodociągu Praskiego, aby skontrolować urządzenia i pomiary w studni głębinowej. Dwoma potężnymi rurami płynie tam wstępnie oczyszczona woda, tzw. infiltracyjna, do stacji oczyszczania na praskim brzegu.

Nieopodal praskiego brzegu znajdują się dreny doprowadzające do Grubej Kaśki wodę spod dna Wisły. Warstwa nad nimi ze względów technologicznych nie może przekraczać stałej określonej grubości 7 metrów. A rzeka – wiadomo – nanosi piasek, muł i inne zanieczyszczenia, którego spływają z nurtem. Dlatego też wciąż trzeba ten rejon czyścić.
Dokonują tego pogłębiarki transportowane przez statki.

Przyjęło się mówić, że to w nawiązaniu do Grubej Kaśki owe statki z pogłębiarkami pracownicy Wodociągu Praskiego nazwali Chudymi Wojtkami.
Jest to częściowo prawda. Ale przede wszystkim nazwa ta upamiętnia ich projektanta, inż. Jerzego Wojtkowskiego, który w dodatku wyróżniał się wyjątkowo szczupłą sylwetką.

Znajdujące się na statku pompy pod dużym ciśnieniem strumienia wody spłukują najbardziej zanieczyszczone warstwy pokładowe i rozluźniają piasek położony nad poddennymi drenami, spulchniają także podłoże piaskowe, aby nie dopuścić do niedrożności i nieprzepuszczalności drenów.
Toteż pracownicy obsługi technicznej Wodociągu żartują sobie, że „Chude Wojtki” dobrze robią „Grubej Kaśce”.

Mało kto wie, że w stołecznym MPWiK poza m.in. zespołem laborantów czy specjalistów od uzdatniania wody, zatrudnieni są także marynarze. Wodociągi warszawskie, jako jedyne w branży, posiadają własną flotę śródlądową składającą się nie tylko z „Chudych Wojtków”, ale aż z dwudziestu różnej wielkości statków.

Również mało znanym faktem jest, że w „Grubej Kaśce” na etacie zatrudnione są … małże. Pełnią one rolę bioindykatorów i systemu alarmowego. Połączone są z urządzianiami elektronicznymi, monitorującymi stopień otwarcia muszli małży. Przy jakichkolwiek nieprawidłowościach natychmiast włącza się system ostrzegawczy. Wyselekcjonowane małże pochodzą z ekologicznie czystego jeziora w Wielkopolsce i są wymieniane co kilkadziesiąt dni.

Na czas swojej „pracy” umieszczone są w odizolowanych zbiornikach, gdzie mogą żerować, bez narażenia na stres. Po 3 miesiącach odwożone są z powrotem do swoich macierzystych zbiorników. Małże żyją nawet po kilkadziesiąt lat, trzy miesiące to zaledwie chwila w ich życiu.
Nie wszyscy też wiedzą, że „Gruba Kaśka” ma dwie nieco chudsze siostry. Studnię w nurcie rzeki wspomagają dwa ujęcia umieszczone kilkaset metrów dalej na południe, usytuowane już na praskim brzegu.

„Gruba Kaśka” to największa studnia infiltracyjna w Europie. Pomysł budowy tego ujęcia wody jest całkowicie polski. Projekt systemu drenów, doprowadzających wodę do Grubej Kaśki, opracowali w latach 50. XX wieku inżynier Włodzimierz Skoraszewski i Stanisław Wojnarowicz, ówczesny dyrektor MPWiK. Ten system określono mianem „ujęcia warszawskiego”, nazwa ta używana jest na całym świecie. Prace przy budowie rozpoczęto w 1953 r., a woda do mieszkańców Warszawy popłynęła stamtąd 22 września 1964 r.

Studnia ma ponad 49 metrów wysokości, blisko 44 metry obwodu i jest połączona z terenem stacji 311-metrowym tunelem biegnącym pod Wisłą. Nazwa „Gruba Kaśka” to efekt plebiscytu, w którym wzięli udział mieszkańcy Warszawy. Nazwali wiślaną studnię tak samo, jak osiemnastowieczną studnię – wodozbiór, projektu Szymona Bogumiła Zuga, którą można do dziś oglądać przy przystanku tramwajowych na Trasie W-Z przy Pl. Bankowym.

Warto dodać, że „Gruba Kaśka” była też kilkakrotnie gwiazdą filmową. 😉
W 1976 roku Wytwórnia Filmów Dokumentalnych w Warszawie nakręciła film pt. „Pisane na Wodzie”, którego bohaterami byli członkowie załogi statku „Chudy Wojtek”. W 1966 roku Tadeusz Chmielewski zrealizował komedię pt. „Pieczone gołąbki” z Krzysztofem Litwinem w roli głównej. Bohaterowie także związani byli z warszawską stacją uzdatniania wody.
Ostatnio, całkiem niedawno, bo w 2019 roku, nakręcono kolejny film dokumentalny „Gruba Kaśka”, w reżyserii Julii Pełki, tym razem ze wspomnianymi wyżej małżami w roli głównej.

—
Zamieszczone tu zdjęcia robione zostały z tarasu Grubej Kaśki, w trakcie zwiedzania z Klubem Globtrotera. Niestety, teraz o podobnej wizycie można tylko pomarzyć, bo MPWiK od dłuższego czasu nie przyjmuje zgłoszeń na zwiedzanie tego obiektu.
Zdjęcia pochodzą oczywiście z archiwum Klubu Globtrotera, ale spektakularne foty Chudego Wojtka wyjątkowo tym razem nie są moje, bo niestety padła mi bateria. Natomiast kompletnie nie pamiętam, kto je robił. Energii w moim aparacie wystarczyło na panoramki z tarasu Grubej Kaśki. Ale dzięki jednemu z uczestników zwiedzania mamy na szczęście uwiecznione chwile, gdy pan kapitan popisał się przed oglądającymi, prezentując piękny wodotrysk.


Podobał Ci się artykuł? Będzie mi bardzo miło, jeżeli zostawisz ślad Twojej wizyty w postaci komentarza lub polubienia i zostaniesz stałym czytelnikiem tego bloga.
Zapraszam także na moje strony na Facebooku: https://www.facebook.com/warszawskierozmaitosci/ https://www.facebook.com/klubglobtroterawarszawa/
***
***
***
Mili Czytelnicy
Blog Klubu Groblotera jest przedsięwzięciem non profit korzystającym z hostingu w domenie WordPress. Redakcja bloga nie odpowiada za rodzaj i treść reklam zamieszczanych pod artykułami.