
Jest takie miasteczko w Austrii przyklejone do skał nad górskim jeziorem. Miasteczko, w którym – z braku życiowej przestrzeni – chodzi się ponad dachami lub po dachach domów, bądź poprzez sienie domów i niemal przedpokoje prywatnych mieszkań.



To Hallstatt, położone nad jeziorem o tej samej nazwie. Trafiliśmy tam pierwszy raz w roku 2015, podczas naszej wyprawy klubowej. Od tego czasu udało mi się być w tym przecudnym miejscu już kilkakrotnie.
Do odwiedzenia tego miejsca, już przy pierwszej naszej wizycie w Austrii, zachęciła nas nasza polsko-austriacka przewodniczka, Pani Izabela Gartner. I nie pożałowaliśmy.


Miasteczko powstało kilkadziesiąt wieków temu jako osada górnicza. Pokłady soli wydobywano wysoko na zboczach ponad jeziorem już w czasach prehistorycznych, ok. 3000 lat p.n.e., a nawet jeszcze wcześniej. Pierwsza kopalnia powstała tu ok.1200 r. p.n.e., uznawana jest obecnie za najstarszą na świecie. Sól przez wiele lat była towarem ekskluzywnym, więc maleńkie miasteczko miało zapewniony zbyt na swój towar i rozwijało się. W 1607 r., dla usprawnienia obróbki i dalszej logistyki, powstał tu nawet rurociąg o długości 40 km, transportujący solankę do Ebensee, gdzie była odparowywana i skad ruszała w świat. Biały skarb znad Hallstattersee trafiał aż nad Bałtyk i Morze Śródziemne, sprzedawany był w Cesarstwie Rzymskim i Niemieckim. Kopalnia soli przetrwała do dziś i funkcjonuje jako obiekt turystyczny. Trzeba tu jednak zaznaczyć, że nie jest to atrakcja dla wszystkich. W kopalni – jak to w kopalni – ciasno i ciemno, tym bardziej, że nie jest to współczesny unowocześniony obiekt, lecz historyczne sztolnie. Niestety sporym mankamentem jest również to, że zwiedza się ją w dużych, nawet 60-osobowych grupach.
Historię 7000 lat kultury halsztackiej poznać można także w ulokowanym w centrum miasteczka muzeum, które powstało już pod koniec XIX wieku, w roku 1884.

O solnej i kopalnianej historii miasteczka przypominają rzeźba przy przystani i źródło przy ulicy.To pamiątki po ciężkiej pracy mieszkanek Hallstatt. Bowiem to właśnie one znosiły do magazynów na brzeg jeziora sól i rdzenie solne z położonej 500 metrów wyżej kopalni. Stamtąd sól, głównie drogą wodną, transportowana była m.in. na Wefry, gdzie wymieniano ją na zboże i inną żywność.
Korytko i ławeczki przy źródle Kropfbrunnen i niewielki obraz upamiętniają miejsce, gdzie dźwigające ciężary tak zwane „Kerntragerweiber” – żony górników i warzelników (a nierzadko też matki i córki) odpoczywały po drodze. Drogę do kopalni i z powrotem odbywały zwykle dwa razy dziennie, za każdym razem znosząc na dół w plecakach nawet 50 kg solnych rdzeni. Na całym tym przedsięwzięciu zarabiali przede wszystkim właściciele kopalni. Pracownicy dostawali grosze, za które nawet ciężko było się utrzymać.


W miarę rozwoju osadę poszerzano i umacniano brzeg, a miasteczko wydłużyło się, zajmując szersze fragmenty płaskiego terenu nad jeziorem. W fazie powstawania i rozbudowy, gdy zabrakło miejsca na samym brzegu, domy wznoszono tarasowato jeden nad drugim, przyklejone do skał, bądź stawiano je na palach na wodzie.


Z czasem pokłady soli zaczęły się wyczerpywać, a w dodatku w XVII miasto prawie doszczętnie strawił pożar. „Złoty wiek” Hallstatt przeminął. Ale tylko na chwilę. Miasteczko z czasem odrodziło się, a dzisiejszy wygląd to efekt zabudowy w XIX i XX wieku. Obecnie ponownie przeżywa czasy swojej świetności, a solną walutę zamieniło na twarde dewizy.



Hallstat wraz z całym regionem Salzkammegut w roku 1997 zostało wpisane na Listę Dziedzictwa Kultury i Natury UNESCO jako Krajobraz kulturowy Hallstatt – Dachstein – Salzkammergut.

Do całej okolicy, a w szczególności do tego małego miasteczka trafiają niesamowite tłumy turystów. Zwłaszcza Chińczyków. Chińczykom bowiem tak się Hallstatt spodobało, że zrobili sobie u siebie jego kopię. I to w błyskawicznym tempie. W 2012 roku ciągu zaledwie kilkunastu miesięcy chińskie Hallstatt powstało w miejscowości Huizhou w prowincji Guangdong. Chińczycy wprawili tym Austriaków w konsternację i bardzo zły humor, gdyż nie byli nawet łaskawi zapytać o zgodę na wybudowanie kopii, bądź co bądź, obiektu z listy UNESCO. Teraz tłumnie przyjeżdżają porównywać swoją kopię, na szczęście nie w 100% dosłowną, z oryginałem.

Aktualnie oblicza się, że Hallstatt odwiedza co roku ok. 2 milionów turystów. Dla mieszkańców tego miasta, mimo że obecnie żyje ono głównie z turystyki, taka sytuacja jest jednak trochę uciążliwa.
Do końca XIX wieku do Hallstatt można było się dostać tylko łódką przez jezioro. Jest to możliwe także obecnie, statki wycieczkowe z przystani Lahn kursują dość często.

Aby zmniejszyć uciążliwość najazdu turystycznego i ochronić miasto przed rozjeżdżeniem pod koniec lat XX wieku stworzono specjalne rozwiązania dla ruchu drogowego. Pod miastem powstał tunel, a samochody i autokary turystyczne skierowane zostały na parking na obrzeżu Hallstatt, w Lahn. Wjazd do centrum mają tylko mieszkańcy i goście posiadający zezwolenia.


Hallstatt jest niewielkie. Szybkim krokiem można przejść je z jednego końca na drugi w ciągu 15 minut. Jednak na wizytę w tym maleńkim miasteczku trzeba sobie zarezerwować minimum 2 godziny, bo Hallstatt fascynuje i skłania do zwolnienia kroku. A pasjonatom fotografii to i pół dnia może być mało, jako że motywy warte uwiecznienia wyłaniają się zza każdego zakrętu i załomu muru.🙂


Osobny temat to pamiątki z Hallstatt. Równie malownicze jak samo miasteczko. Najbardziej popularne są oczywiście te związane z solą. Ale nie brakuje też typowych austriackich gadżetów, w tym uroczych laleczek w strojach regionalnych i pięknych bombek choinkowych, które w austriackich sklepach pamiątkarskich dostępne są przez cały rok.


Foto: Liliana Kołłątaj


Poza malarską urodą otaczającego krajobrazu i samego miasta oraz zabytkową kopalnią, Hallstatt zaskakuje jeszcze jednym, również historycznym obiektem.
To ossuarium – Kaplica Czaszek, którą zwie się tutaj Beinhaus, nietypowy cmentarz powstały z powodu szczupłości miejsca.
Tuż obok, na skalnym tarasie, rozciąga się zabytkowy cmentarz. Z jednej strony górują nad nim ściany kościoła, z drugiej ogranicza go górskie zbocze, pod którym – usytuowano kaplicę z ossuarium – w zachowanej wieży wcześniejszego romańskiego kościoła z XII wieku.
Katolicki kościół farny pod wezwaniem Wniebowzięcia Matki Bożej, wzniesiono ok. 1505 roku w stylu gotyckim. Z czasem nieco go przebudowano, więc atmosferę średniowiecza bardziej widać wewnątrz świątyni. W nawie głównej od razu zwraca uwagę ciekawy gotycki podwójny ołtarz skrzyniowy.


To jedna z dwóch świątyń w miasteczku.
Z tarasu, na którym usytuowano cmentarz widać poniżej wysoką kamienną wieżę skromnego kościoła ewangelickiego, który przypomina, że niegdyś w Hallstatt – wyjątkowo na terenach katolickiej Austrii – zamieszkiwało wielu protestantów.

O wspomnianej wyżej Kaplicy Czaszek i cmentarzu przy kościele farnym możecie poczytać więcej w oddzielnym artykule 👉 OSOBLIWY CMENTARZ. Kaplica Czaszek w Hallstatt

W tekście zamieściłam zdjęcia przede wszystkim z wizyty w roku 2018, bo akurat wtedy zrobiłam ich najwięcej. Pogoda była raczej średnia, ale typowa dla Hallstatt. Cały czas podczas spaceru towarzyszyła mi mżawka. Poniżej dodaję dla porównania trochę fotek, które udało się zrobić podczas kolejnych odwiedzin przy lepszej pogodzie. Jak widać Hallstatt równie malowniczo prezentuje się w słońcu, jak we mgłach i chmurach. Na szczęście, bo trzeba mieć farta, by trafić tam na dobrą pogodę. Niestety, jak na większości obszarów alpejskich, deszcz nie jest tu rzadkością.








Tekst i zdjęcia: Liliana Kołłątaj
* * *
Podoba Ci się ten artykuł? Będzie mi bardzo miło, jeżeli zostawisz ślad Twojej wizyty w postaci komentarza lub polubienia i zostaniesz stałym czytelnikiem tego bloga.
Możesz także zasubskrybować bloga i otrzymywać bezpośrednio na swoją skrzynkę pocztową informacje o nowych artykułach oraz o terminach spacerów historycznych i przyrodniczych, rajdów i wycieczek Klubu Globtrotera.




5 myśli w temacie “HALLSTATT. NIEZWYKŁE MIASTO PRZYKLEJONE DO SKAŁ”