
Pośród rozlicznych typów ogrodów (chiński, włoski, angielski …) mieliśmy niedawno w Łazienkach przez kilka lat jeszcze Ogród Holenderski, który zawdzięczamy królowi Niderlandów.
Utworzony został na dziedzińcu przed Starą Oranżerią.
To efekt wizyty króla Wilhelma Aleksandra i królowej Maximy w Łazienkach Królewskich w 2014 r. Tak mu się wówczas spodobały, że postanowił zrobić prezent Warszawie i Łazienkom.
Projekt nowego ogrodu wykonał holenderski architekt krajobrazu Niek Roozen, a sadzonki sprezentowały firmy holenderskie i polskie.
Pierwsze rośliny posadzono tam jesienią 2015 roku. W pracach wziął udział osobiście holenderski projektant, nie tylko uczestnicząc przy nasadzeniach, ale także wyjaśniając, jak należy realizować jego projekt. Kilka cebul symboliczne posadzili także Tadeusz Zielniewicz, dyrektor Łazienek Królewskich oraz Barbara Werner, Główny Ogrodnik Łazienek Królewskich.

Ogród pomyślany i zaprojektowany był tak, by cieszyć oczy przez cały sezon wegetacyjny. Toteż posadzono tam rośliny, które kwitną i osiągają pełnię swej atrakcyjności o różnych porach roku. Dawny układ ogrodu nie został zmieniony, pozostały dawne alejki i rabaty. Uzupełniono je dodatkowymi nasadzeniami.

W ogrodzie holenderskim oczywiście nie mogło zabraknąć tulipanów, bo to przecież one przede wszystkim kojarzą się z Królestwem Niderlandów. Toteż od marca do maja kwitło ich całe mnóstwo i to przeróżnych odmian. Ponieważ jednak tulipany cieszą oczy tylko wiosną, kompozycja została wzbogacona o inne gatunki roślin. Był to przede wszystkim ogród kwiatowy, więc mogliśmy zobaczyć tam głównie kwiaty i krzewy kwitnące: tulipany, narcyzy, dalie, kilka gatunków róż, hortensje, rododendrony, azalie, magnolie. Krajobraz wzbogacały byliny i trawy. A także donice z drzewkami cytrusowymi, które na zimę wędrują do oranżerii. To akurat nawiązanie do wyglądu ogrodu za czasów Stanisława Augusta. Aby dać obraz rozmiaru przedsięwzięcia wystarczy powiedzieć, że przed Oranżerią posadzono ponad 40 tysięcy roślin cebulowych i 250 krzewów róż.

Dlaczego o ogrodzie holenderskim pisze w czasie przeszłym: mieliśmy, był? Cóż, jak to często bywa, przedsięwzięcie na dłuższy dystans okazało się zbyt kosztowne, zarówno dla Królestwa Holandii jak dla Muzeum Łazienkowskiego. Czas na prezenty się skończył, a koszty obsługi przez holenderskich specjalistów okazały się zbyt wysokie. Toteż rozpisano konkurs i obecnie tą częścią ogrodu zajęła się polska firma. Bez szkody dla jego wyglądu, który prawie się nie zmienił. Ubyło nieco ekskluzywnych, wymagających roślin, przybyło rozchodników i liliowców, które świętnie radzą sobie w polskim klimacie bez nadmiernej troski.

Podoba Ci się ten artykuł? Będzie mi bardzo miło, jeżeli zostawisz ślad Twojej wizyty w postaci komentarza lub polubienia i zostaniesz stałym czytelnikiem tego bloga.
Możesz także zasubskrybować bloga i otrzymywać bezpośrednio na swoją skrzynkę pocztową informacje o nowych artykułach oraz o terminach spacerów historycznych i przyrodniczych, rajdów i wycieczek Klubu Globtrotera.

