PRAGA I ZAMKI CZESKIEGO KRASU. Europa z Klubem Globtrotera

IMG_20151216_202438

2011. CZECHY

Pierwsza z wypraw klubowych odbyła się w lipcu 2011 roku, w nielicznym, ale za to doborowym składzie. Wszystkim, którzy wzięli udział, podobało się bardzo, ale nie wszystkim udało się z nami wybrać w tym terminie. Niewykluczone, że kiedyś zrobimy powtórkę. 

Na razie poczytajcie i popatrzcie, gdzie byliśmy i co zobaczyliśmy wówczas zobaczyliśmy. 

1 dzień:

Wyjechaliśmy jak zwykle z Warszawy. Za środek transportu wybraliśmy sobie kilkunastoosobowego busa, co okazało się bardzo dobrym rozwiązaniem. Oszczędziliśmy dzięki temu wielu zbędnych kilometrów pokonanych piechotą. Busik wciskał się bowiem często tam, gdzie autokar w żaden sposób nie zdołałby zaparkować.

W drodze do Kudowy zatrzymaliśmy się na krótki postój we Wrocławiu i pospacerowaliśmy po rynku i jego okolicach.

W stylowanej regionalnie karczmie koło Barda wrzuciliśmy coś na ząb. Było smacznie i sympatycznie. I od tej pory Bardo stało się obowiązkowym elementem gastronomicznym kolejnych wyjazdów na tej trasie, jako że Praga jeszcze kilka razy pojawiła się przelotem na klubowych eskapadach.

Wieczorem dotarliśmy do Kudowy. Po kolacji spory spacerek z pensjonatu na obrzeżach miasteczka do Parku Zdrojowego i z powrotem.

2 dzień:

Po śniadaniu wyruszyliśmy do Czech. I do Pragi.

Po drodze zatrzymaliśmy się na chwilę w Chlumcu, by zerknąć na dawną i obecną rezydencję Kinskych – Karlową Koronę. Na zwiedzanie wnętrz nie bardzo mieliśmy czas, ale spacer po parku i rzut oka na pałac też warte były tej chwili przerwy w podróży.

Zwiedzanie  Pragi zaczęliśmy nietypowo – od jej przedmieść – od pałacu Troja. To wspaniała barokowa rezydencja austriackiej arystokratycznej rodziny Sternbergów. Kolorystyka murów stała się przyczyną jej popularnej nazwy Czerwony Pałac. Najmniej ciekawa jest ekspozycja we wnętrzach, w której nie ma prawie nic oryginalnie historycznego. Ale sam pałac i jego otoczenie naprawdę robią wrażenie.

PRAGA-I-ZAMKI-CZESKIE-Zamek-Troja-13596445639356

W Pradze poznawanie miasta zaczęliśmy, że tak powiem – od początku czyli od  Vysehradu – kolebki Pragi, niegdyś osady, dziś osiedla, czy nawet dzielnicy. Trochę z boku, z nieco niewygodnym dojazdem i problemem z zaparkowaniem busa. Spory kawałek trzeba było dreptać na piechotę. Mimo tych niedogodności warto jednak tam się wybrać, bo jest to miejsce, gdzie czekają na nas dwie perełki – najstarszy kościół Pragi z przepięknym wnętrzem i nieopisananie malowniczy zabytkowy cmentarz. Można by go porównać do warszawskich Starych Powązek, z tym że jego rozmiar jest wielokrotnie mniejszy. A oprócz tego piękny park z ciekawymi „literackimi” rzeźbami, romański kościółek rotundowy, tarasy panoramiczne z widokami na Wełtawę i Wzgórze Hradczańskie.

4919-praga-i-okolice-cykl-artykulow-most-karola-i-praskie-zabytki-5

A potem klasycznie: Stare Miasto – gotyckie i barokowe kościoły, renesansowe i barokowe kamienice, zachowane fragmenty późnogotyckich murów Uniwersytetu Carolinum, klasycystyczny Teatr Miejski. I oczywiście wspaniały rynek z pięknym ratuszem i wieżą zegarową ze słynnym Orlojem. Trochę dalej – Josefov – dawna dzielnica żydowska z kilkoma zachowanym synagogi i niewielkim kirkutem, wciśniętym między mury kamienic. Na koniec – Vaclavske Namesti – popularny deptak w centrum Pragi.  Po takiej porcji dreptania nogi wreszcie wysiadły, a i żołądki też zaczęły dopominać się o swoje prawa.

Kolację zjedliśmy w klimatycznej, nieco rustykalnej w stylu, restauracji wyszperanej gdzieś na Starym Mieście. Trafić ponownie pewnie by mi się tam udało. Ale próżno by pytać o jej nazwę, pamięć nie odnotowała.

Wieczorem zafundowaliśmy sobie kufel piwa w słynnej zabytkowej piwiarni U Fleku. I wróciliśmy do hotelu na nocleg.

3 dzień:   

Na początek dnia – kolejna porcja obowiązkowej praskiej klasyki: Hradczany – słynny kompleks – pałacowo-parkowy nad Wełtawą oraz katedra św. Wita i Złota Uliczka.

IMG_20151216_212451

IMG_20151216_202353

Później: przejazd w rejon Czeskiego Krasu i zwiedzanie najbardziej znanych zamków gotyckich tego regionu: Krivoklatu (związany także z polską dynastą Jagiellonów) i Karlsztejnu (pustelnia króla Karola i strażnica klejnotów koronnych).

Oba zamki to tematy same w sobie na oddzielne artykuły, więc tu nie będę się o nich rozpisywać.

W  Karlsztejnie jeszcze tylko szybciutko obiadek w jednej z licznych lokalnych knajpek –  i ruszamy z powrotem do Pragi.

Z tym szybciutkim obiadkiem trochę nie wyszło, jako że w Karlsztejnie jego rodowitym mieszkańcom nigdzie się nie śpieszy. Zresztą – bo i po co? Czas płynie tam innym tempem. Siłą rzeczy i my musieliśmy się dostosować. Ale po kilkunastu minutach spokojnego delektowania się widokami malowniczego otoczenia, zarówno kolorowej regionalnej wioski, jak okolicznych zalesionych wzgórz …  i nam także przestało się spieszyć.

6968-czechy-zamki-czeskie-karlsztejn-5

Do Pragi wróciliśmy mocno późnym popołudniem.

Zaplanowany koncert przy Tańczącej Fontannie nie bardzo nam się udał. Niebo się otworzyło i rozszalały się żywioły. Taką burzę to widziałam może ze trzy razy w życiu. Ale widowisko było wspaniałe. Na niebie pojawiało się jednocześnie po kilka, kilkanaście błyskawic roświetlając mrok pochmurnego wieczoru. A do tego klasyczne oberwanie chmury.

Wróciliśmy więc do hotelu i po kolacyjce, pełni wrażeń, padliśmy spać.


4 dzień:   

Kolejny dzień zwiedzania Pragi. Tym razem nie ruszamy się już nigdzie poza miasto, bo czeka nas potężna porcja kilometrów po mieście. I to w większości na piechotę.

Strahov, Loreta i Mała Strana – pełne zabytków i malowniczych zakątków rejony wzgórza hradczańskiego i petrzyńskiego – m.in. rynek małostrański, park Wallensteinów, kościół św. Mikołaja, praska wieża Eiflle’a. I oczywiście słynny gotycki Most Karola, kamienne cacko ozdobione pięknymi rzeźbami, miejsce z którego roztaczają się przewspaniałe widoki na Starą Pragę.

Późnym popołudniem opuszczamy Pragę i jedziemy do hotelu w Kudowie, do którego docieramy w sam raz na kolację.


5 dzień:

Po śniadaniu w hotelu ruszamy do Wambierzyc, by obejrzeć „polską Jerozolimę”. Kompleks sakralny w Wambierzycach to bowiem nie tylko bazylika, choć ona jest oczywiście punktem głównym. To także droga kalwaryjska z kapliczkami na wzgórzu i bardzo sympatyczna ruchoma szopka. I samo ukształtowanie miasta oraz jego układ urbanistyczny, porównywany do topografii Jerozolimy.

IMG_20151216_210541
W końcu jednak przychodzi czas na wyjazd w drogę powrotną do Warszawy. Po drodze jeszcze obiadek we wspomnianej już na początku karczmie koło Barda. A potem już tylko długie godziny jazdy. Do pokonania prawie 500 kilometrów.

W Syrenim Grodzie meldujemy się późnym wieczorem. Kolejny nocleg już we własnych łóżkach.

***

Tekst i zdjęcia:

Liliana Kołłątaj

KLUB GLOBTROTERA

***

***

***

Mili Czytelnicy

Blog Klubu Groblotera jest przedsięwzięciem non profit korzystającym z hostingu w domenie WordPress. Redakcja bloga nie odpowiada za rodzaj i treść reklam zamieszczanych pod artykułami.

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie z Twittera

Komentujesz korzystając z konta Twitter. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s

%d blogerów lubi to:
search previous next tag category expand menu location phone mail time cart zoom edit close