Na początku lipca 2020 wybraliśmy się z Klubem Globtrotera podziwiać lawendowe pola w okolicach Olsztyna. Zachwyty nad lawendą nie zajęły jednak całego dnia, więc rozglądaliśmy się za jakimiś ciekawym miejscem w okolicy, które można by przy okazji odwiedzić. Wybór padł na Morąg.
Tam też zawędrowaliśmy po wizycie na Lawendowym Polu. Miasto nie jest duże, a jego najstarsza część koncentruje się między ratuszem a brzegiem jeziorka o mało poetyckiej nazwie Rozlewisko Morąskie.
Ale małe nie znaczy wcale, że nieciekawe.

Co warto tam zobaczyć?
> gotycki ratusz z 1444 r., z barokowymi wieżami, strzeżony przez XIX-wieczne armaty,
> wczesnogotycki kościół św. Apostołów Piotra i Pawła, wybudowany w latach 1305-1312,
> fragmenty murów obronnych i baszt z XIV w.
> pałac Dohnów, a wewnątrz ekspozycje poświęcone biedermeierowi oraz najwybitniejszemu mieszkańcowi Morąga, filozofowi Johannowi Gottfriedowi Herderowi.
> odtworzony XIX-wieczny pomnik Herdera, wystawiony przy wspomnianym wyżej kościele.
To wymieniają wszystkie przewodniki.
W zestawieniu z kolejnym obiektem, o którym piszę dalej, można by je nazwać „grzecznymi” zabytkami. Piękne, zadbane obiekty, wizytówki miasta. Niewykluczone, że w kolejnym artykule któryś z tych obiektów dokładniej opiszę.

Jednak na mnie (i chyba także na reszcie uczestników wycieczki) zdecydowanie większe wrażenie zrobiła budowla znacznie mniej uporządkowana. Ba! rzec można, że nawet niemal w ruinie.
W informacjach o mieście można znaleźć wzmiankę o pozostałościach zamku krzyżackiego. I rzeczywiście, prawie u krańca ulicy Zamkowej, kilkaset metrów od brzegów jeziorka, znajdujemy pojedynczy mocno zniszczony dom.

Na pierwszy rzut oka wygląda na zaniedbany budynek gospodarczy.
Po bliższych oględzinach okazuje się on skrzydłem dawnego zamku krzyżackiego, jednego z najwcześniejszych na tych ziemiach.
Szybko okazuje się, że pierwsze wrażenie było mocno niepełne. Mawia się, że nie szata zdobi człowieka. W pełni można by to powiedzenie odnieść do tego obiektu.
Wnętrza bowiem mocno zaskakują.
Można tu na gorąco obserwować proces restauracji i powrotu do życia popadającego w ruinę zabytku.

Wewnątrz współczesność miesza się ze średniowieczem, prywatne mieszkanie z zabytkowymi komnatami. Malowane drewniane gotyckie stropy sąsiadują z awangardowym malarstwem XX wieku. Trafiamy wprost na plac budowy z typową dla niego graciarnią, a po kilku krokach przechodzimy do artystycznego salonu wypełnionego zabytkami.

I do tego jeszcze duch zamku, element obowiązkowy średniowiecznych warowni.
Tu po zamkowych komnatach krąży duch dzieciobójczyni Barbary Schwann, ściętej toporem przez kata na rynku w Morągu.

A w tym wszystkim zupełnie współczesny właściciel: elegancki starszy pan z werwą, z pasją i znawstwem opowiadający o historii zamku i detalach jego konstrukcji.
Przyznaje, że niegdyś miał dalekosiężne plany odbudowy całego założenia zamkowego. Oglądamy makietę i myślimy: byłoby wspaniale. Ale wiadomo, że to nieproste przedsięwzięcie. Czy zdoła je zrealizować?
W tej chwili trudno powiedzieć.

—
Tekst i zdjęcia: Liliana Kołłątaj
Podoba Ci się ten artykuł? Będzie mi bardzo miło, jeżeli zostawisz ślad Twojej wizyty w postaci komentarza lub polubienia i zostaniesz stałym czytelnikiem tego bloga.
Możesz także zasubskrybować bloga i otrzymywać bezpośrednio na swoją skrzynkę pocztową informacje o nowych artykułach oraz o terminach spacerów historycznych i przyrodniczych, rajdów i wycieczek Klubu Globtrotera.

