DZIADY czy HALLOWEEN

Ilustracja do „Dziadów” Mickiewicza

W tonacji zaduszkowej…
I nie tylko…
Od kilku lat coraz powszechniej rozwija się w Polsce zwyczaj anglosaski zwyczaj Halloweenu.
A tymczasem, jeśli trochę poszukać w słowiańskiej historii, to okazuje się, że to nic innego jak odmiana bardzo starego słowiańskiego zwyczaju, jakim były „Dziady”.
Tak, tak, te, o których pisał także Mickiewicz…
Nie tylko w Polsce, ale też na Białorusi i dalej na wschód i północny wschód.
W dodatku obchodzono je dwukrotnie: na wiosnę i na jesieni. Dziady wiosenne przypadały 2 maja, jesienne w nocy z 31 października na 1 listopada.
Duchom przodków należało umożliwić ogrzanie się. Toteż rozpalano ogniska na rozstajach dróg, palono ogień w domach w piecach. Swoistą kontynuacją tego obyczaju jest do dziś zapalanie zniczy na grobach.
Podczas obrzędu Dziadów przez Słowian i Bałtów używane były karaboszki – drewniane maski odwzorowujące wygląd ludzkiej czaszki. Współczesne powycinane dynie bardzo je przypominają. Okazuje się, że mamy własny Halloween i wcale nie musimy sięgać do zagranicznych wzorów. Tylko nasz rodzimy ma zdecydowanie słabszy rozgłos i nie może się przebić.🙂

Karaboszki

Przybywające dusze zmarłych należało też odpowiednio ugościć, aby zapewnić sobie ich przychylność. Toteż w trakcie Dziadów ucztowano przy grobach, a nawet na grobach przodków, a po wieczerzy w domach zostawiano na stołach jadło i napoje, by dusze mogły się posilić.

Obrzęd Dziadów na Białorusi

Z czasem zwyczaj ten przerodził się w dziady cmentarne, czyli żebranie pod murem cmentarza. W okolicach bram cmentarzy ustawiały się całe szpalery żebraków. Chętnie rzucano im grosze, bo wierzono, że ich modlitwy nad zmarłymi mają szczególną moc i znaczenie. W wyobrażeniach ludowych wędrowni Dziadowie byli uważani za łączników pomiędzy światem zmarłych i żywych. Dlatego zwracano się do nich z prośbą o modlitwy za dusze zmarłych przodków, w zamian ofiarowując jedzenie i jałmużnę. Dziady
Owe datki jeszcze tego samego dnia były zwykle spożytkowywane w bardzo konkretny i prozaiczny sposób. Okoliczne wyszynki (których w rejonach cmentarzy nigdy nie brakowało) zapełniały się uliczną gawiedzią, bawiącą się do rana… w intencji zmarłych.

Dziady na Powązkach. Rysunek Stanisława Lenca

Aby pozostać w tym specyficznym, wcale  nie do końca smętnym „dziadowskim” nastroju, na koniec podrzucę pewien „zaduszkowy” utwór.
„Komu dzwonią” – w klasycznym wykonaniu Stanisława Grzesiuka.😉



Podoba Ci się ten artykuł? Będzie mi bardzo miło, jeżeli zostawisz ślad Twojej wizyty w postaci komentarza lub polubienia i zostaniesz stałym czytelnikiem tego bloga.

Możesz także zasubskrybować bloga i otrzymywać bezpośrednio na swoją skrzynkę pocztową informacje o nowych artykułach oraz o terminach spacerów historycznych i przyrodniczych, rajdów i wycieczek Klubu Globtrotera.



Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s

%d blogerów lubi to:
search previous next tag category expand menu location phone mail time cart zoom edit close