
Kozłówkę i Muzeum Zamoyskich odwiedziliśmy z Klubem Globtrotera już kilkakrotnie. Ostatnio w czerwcu 2018 roku. I trzeba przyznać, że był to dobry wybór terminu, chyba najlepszy dla tego obiektu, bo wszystko wokół kwitło. A w szczególności róże.

Ale o różach może innym razem. Dziś zajrzyjmy do wnętrz muzealnych. W pałacu Zamoyskich wszystko zachwyca i oszałamia. Bez wątpienia Kozłówka kojarzyć będzie mi się długo z kolorem czerwonym. Czerwone róże, czerwone dywany… Bo zwiedzając chodzimy tylko po czerwonym dywanie i ciągle jest to przypominane: „proszę Państwa, proszę iść po czerwonym dywanie”. Czuliśmy się niemal jak gwiazdy filmowe. Te wspaniałe wnętrza… i ten czerwony dywan… I Salon Czerwony. Ze wszystkich pomieszczeń robi chyba największe wrażenie. Zresztą zgodnie z zamierzeniem dawnych właścicieli.
To najbardziej reprezentacyjne, największe (114 m²) i najwyższe (9 m) pomieszczenie w pałacu. Nazwa pochodzi naturalnie od kolorystyki: czerwone kotary, czerwone materie na ścianach, czerwona tapicerka mebli.

Konstanty Zamoyski zgromadził tu wizerunki polskich królów i hetmanów portrety ordynatów i ordynatowych zamojskich. Jako że były to czasy, gdy Polską rządzili zaborcy galeria miała przesłanie patriotyczne, „ku pokrzepieniu serc”.
Uwagę zwracają zwłaszcza dwa portrety: hetmana i kanclerza Jana Zamoyskiego, twórcy ordynacji zamojskiej i potęgi rodu oraz jego czwartej żony Barbary z Tarnowskich (widoczne na zdjęciu poniżej, po prawej stronie).

W wyposażeniu wnętrza rzuca się w oczy olbrzymi piec z biało-niebieskich kafli, stojący w rogu. To jeden z trzech wykonanych na specjalne zamówienie. Obok na szafce porcelanowe figurki Chińczyków, bezwstydnie pokazujących języki i przy dotknięciu kiwających głowami.

Dwie półkoliste kanapy, ustawione na środku pokoju, tak by przyciągały wzrok, wykonała firma L. Mergenthaler z Warszawy. Zresztą, gdyby nawet stały w kącie, trudno byłoby ich nie zauważyć, tak są ogromne.

Ogólnego wrażenia dopełniają pozostałe meble, obrazy i lustra w kunsztownych, złoconych ramach oraz wspaniały żyrandol zwieńczony na suficie piękną sztukaterią. Żyrandole w pałacu to w ogóle oddzielny temat, wszystkie zachwycające, ogromne i oryginalne. Na każdy z tych żyrandoli gapiliśmy się po kilka minut, wpatrzeni niczym sroki w błyskotki.

I oczywiście detale, bo przecież wiadomo, że to właśnie one nadają wyrazu każdemu pomieszczeniu. Mimo iście barokowego przepychu nie odczuwa się nadmiaru, a oczy koncentrują się na mniejszych dekoracjach, takich jak świeczniki, figurki, wazy i amfory, czy fantastyczna żardiniera.



Podoba Ci się ten artykuł? Będzie mi bardzo miło, jeżeli zostawisz ślad Twojej wizyty w postaci komentarza lub polubienia i zostaniesz stałym czytelnikiem tego bloga.
Możesz także zasubskrybować bloga i otrzymywać bezpośrednio na swoją skrzynkę pocztową informacje o nowych artykułach oraz o terminach spacerów historycznych i przyrodniczych, rajdów i wycieczek Klubu Globtrotera.


1 myśl w temacie “W CZERWONYM SALONIE I PO CZERWONYCH DYWANACH czyli U ZAMOYSKICH W KOZŁÓWCE”