
O Dębnie Podhalańskim słyszał prawie każdy.
O Frydmanie już niekoniecznie.
A tymczasem Frydman zaskakuje. Pozytywnie zaskakuje.
To jedna z najstarszych osad nie tylko polskiego Spiszu, ale też południowej Polski, o czym informuje dumnie wielki napis na olbrzymim głazie na środku centralnego placyku wioski, który pełni rolę rynku.

Frydman i okoliczne miejscowości odwiedziliśmy z Klubem Globtrotera w kwietniu 2021 roku podczas KROKUSOWEGO WEEKENDU. Większość zdjęć pochodzi z tej wizyty. Powtórka wycieczki odbyliśmy w już na długi weekend czerwcowy, oczywiście już bez krokusów 😉 i z trochę innym programem. A niebawem wybieramy się tam po raz kolejny i oczywiście znów będzie to inna wersja programu, rozszerzona o słowacki Spisz i słowacką Orawę. Szczegóły trasy tym razem zdecydowanie letniej, sierpniowej znajdziecie tu ⏩ PODHALE, SPISZ I ORAWA. Europa z Klubem Globtrotera

Po Frydmanie chodzi się jak po stole. Mimo że ze wszystkich stron widać góry, sama wioska jest zupełnie płaska, co oczywiście sprzyjało zabudowie. Toteż jest to jedna z największych osad w okolicy. Kiedyś miała charakter wiejsko-miejski, a nawet własną pieczęć miejską. Leży nad Białką, w miejscu, gdzie rzeka wpada do Jeziora Czorsztyńskiego.
A co tam znajdziemy interesującego? Więcej niż można by się spodziewać skręcając z przelotowej drogi. Ta niewielka miejscowość kryje całkiem sporo ciekawostek.

Ot, spójrzmy choćby na kościół.
Jest ok.150 lat starszy od tego słynnego w Dębnie, który trafił na listę światowego dziedzictwa UNESCO.
Niech Was nie zmyli, że frydmański kościół nie jest zbudowany z drewna. Kościoły drewniane to tradycja i specyfika Podhala. Na Spiszu zaś powstały świątynie kamienne i murowane.
Kościół pod wezwaniem św. Stanisława Biskupa i Męczennika we Frydmanie to najstarszy zabytek architektury sakralnej na Podtatrzu. Powstał na przełomie XIII i XIV w., w późniejszych wiekach przebudowany został w stylu baroku spisko–słowacko–czeskiego.
Według lokalnej legendy we frydmańskim kościele służył do mszy Jan III Sobieski wracający przez Zamagurze po zwycięstwie pod Wiedniem.

Foto: Liliana Kołłątaj.


Kliknij w kropki poniżej obrazka, by obejrzeć pokaz slajdów.⤵️
Kolejna ciekawostka Frydmana to kasztel czyli obronny dwór. Niestety do dziś pozostaje obronny, czyli niedostępny dla nieproszonych gości z zewnątrz i nie da się go obejrzeć z bliska. Zresztą, niewiele więcej byśmy zobaczyli, jako że obecnie jest to własność prywatna i po rozmaitych przebudowach wnętrza zatraciły charakter zabytkowy. To, co najciekawsze, całkiem dobrze widać zza ogrodzenia.

Kasztel to pozostałość po dawnych rządach węgierskich we Frydmanie. Pierwsza strażnica powstała tu prawdopodobnie już w I połowie XIV wieku, wzniesiona przez ród Berzewiczych jako wieża mieszkalna na planie kwadratu. W 1589 roku dobra niedzickie wraz ze wsią Frydman kupił Jerzy Horwath (Gyorgi Horvath). Rozbudował on zamek w Niedzicy, a potem także strażnicę frydmańską, przekształcając ją w obronny kasztel. Własnością Horwathów Frydman pozostawał do 1857 roku, później dobra przeszły na własność Salamonów. Kasztel zaniedbano, w 1881 roku był już niezamieszkany. W 1910 roku został za długi odebrany Aladarovi Salamonowi. Zrujnowaną budowlę kupił pochodzący z Frydmana ksiądz Jan Noworolski i przeprowadził remont, podczas którego niestety dokonano wielu przeróbek i uproszczeń budowli, m.in. attyki i pogrążony dach zastąpiono zwykłym, czterospadowym dachem. I tak budynek prezentuje się do dziś. Krewni owego księdza są nadal właścicielami kasztela.


Foto: Liliana Kołłątaj
Węgierska obecność zaznaczyła się we Frydmanie powstaniem jeszcze jednego obiektu, który w mocno zaniedbanym stanie zachował się do dziś i nawet jest dostępny do obejrzenia. Bo przecież jak Węgry to oczywiście czardasz i… wino, a co za tym idzie także miejsce przechowywania i leżakowania tych szacownych napojów. Z tyłu za kasztelem w roku 1820 powstały podziemne lochy o szerokości 7 m i wysokości 4 m, w których składowano beczki z winem. Zejścia do nich znajdowały się z dwóch stron w ośmiobocznych, kamiennych budowlach, tzw. Borhauzach, nazywanych przez miejscowych kaplicami. Obecnie dostępne jest tylko jedno wejście, drugie jest w stanie grożącym zawaleniem. Piwnice wykorzystywane były do roku 1905. Gdy węgierscy właściciele sprzedali swe dobra, które następnie kilkakrotnie przechodziły z rąk do rąk, działki z podziemnymi tunelami nabyła w końcu rodzina Prelichów. Owe piwnice frydmańskie były na tyle rozległe, że obecnie mają kilku właścicieli. Od lat piwnice są nieużywane, przez pewien czas składowano tu jedynie ziemniaki. Aby do nich zajrzeć trzeba zwrócić się do któregoś z obecnych właścicieli. Same piwnice może oszałamiającego wrażenia nie robią, ale po okraszeniu opowieściami mieszkańców Frydmana spogląda się na nie już całkiem inaczej. Podziemia oczywiście nie są oświetlone, więc do ich obejrzenia przydadzą się porządne latarki.

W 1832 r. piwnice frydmańskie odwiedził znany poeta Seweryn Goszczyński i tak je opisał: „Jest to w istocie przedmiot godny widzenia. Wyobraźmy sobie dwa czy trzy piętra pieczar, tak długich, że światła postawionego w jednym końcu pieczary nie ujrzysz z drugiego końca, rozgałęzionych na wiele innych równoległych do siebie, a wszystko to zastawione krociami beczek, kuf rozmaitego kalibru, napełnionych winem rozmaitego smaku, wieku, narodu, a masz piwnice węgierskiego magnata.”

Spacerując po Frydmanie warto zwrócić uwagę na wygląd wioski i domostw. Budynki mieszkalne, zwykle parterowe, są prawie w całości drewniane. Zabudowania gospodarcze bywają dwupiętrowe, przy czym dolna część przeważnie zbudowana jest z kamienia, a górna z drewna. W tych gospodarstwach, które zachowały tradycyjny wygląd i układ, zabudowania obejścia tworzą zespolony prostokąt, budynki ściśle przylegają do siebie, tworząc małą, niedostępną twierdzę. Na podwórko można było dostać się przez bramę przechodnią pod jednym z budynków gospodarczych. Podobny układ zobaczyć można także na Podhalu, w Chochołowie. Tam jednak zwykle zabudowa tworzy kształt litery U, otwartej w stronę ulicy.


Podoba Ci się ten artykuł? Będzie mi bardzo miło, jeżeli zostawisz ślad Twojej wizyty w postaci komentarza lub polubienia i zostaniesz stałym czytelnikiem tego bloga.
Możesz także zasubskrybować bloga i otrzymywać bezpośrednio na swoją skrzynkę pocztową informacje o nowych artykułach oraz o terminach spacerów historycznych i przyrodniczych, rajdów i wycieczek Klubu Globtrotera.

