

Arkadiusza Andrejkowa specjalnie przedstawiać nie trzeba.
Jego murale, zwane też deskalami lub drewnalami, słynne są już na całą Polskę.
Swój projekt „Cichy Memoriał” rozpoczął w roku 2017 w rodzinnych stronach – w Sanoku (w którym się urodził i nadal tam mieszka) i w okolicznych podkarpackich i bieszczadzkich wioskach.
Toteż tam nagromadzenie jego prac jest największe. Powstało tam już ponad 60 murali, na murach i drewnianych ścianach wiejskich domów, stodół, szop, zagródek. Utrwalone zostały na nich postacie i sceny z dawnych rodzinnych fotografii mieszkańców podbieszczadzkich osad.

Jednak nawet tam trudno znaleźć wioskę, gdzie można zobaczyć więcej niż 3 drewnale Andrejkowa. A co dopiero kilkanaście w jednym miejscu.
Artysta jakiś czas temu zainteresował się Podlasiem, które zaskoczyło go praktycznie nieprzebranymi zasobami obiektów, mogących stać się tłem i podłożem drewnali.
Pierwsza wizyta w tym regionie zaowocowała drewnalem w Knorydach, przedstawiającym typową scenkę z podlaskiej wsi – tradycyjną „ławeczkę”.

Foto: bielskpodlaski.naszemiasto.pl
Gdy traficie wgłąb Podlasia na pewno zwrócicie uwagę na ławeczki stojące przed domami, ale nie w obrębie posesji, a na ulicy, przed ogrodzeniem gospodarstwa. Dziś coraz rzadziej widuje się przysiadujące na nich i gawędzące sąsiadki, zwykle mocno starsze już panie. Dawniej te ławeczki były salonami towarzyskimi każdej podlaskiej wioski.




Już po pierwszej wizycie na Podlasiu artysta wiedział, że tu wróci, bo region ten zauroczył go, tak jak wielu turystów (w tym niejednego z Klubu Globtrotera 😉😀). Zafascynowany Podlasiem od razu planował kolejne wizyty.
Okazja nadarzyła się wkrótce. Koło Gospodyń Wiejskich zaprosiło pana Arkadiusza do Sitawki.

Foto: bielskpodlaski.naszemiasto.pl
I tak powstało chyba największe zgromadzenie prac Andrejkowa w jednym miejscu: już jest tam kilkanaście drewnali w jednej małej wiosce. A niewykluczone, że powstaną następne.

Dlaczego właśnie tam? Czy Sitawka czymś szczególnym się wyróżnia? Czy zapisała się czymś wyjątkowym w historii? Nie, to zwykła, niewielka podlaska osada, licząca nieco ponad trzydzieści domów.



Ale to właśnie tu znaleźli się ludzie, którym „się chciało”. Tu też przez przypadek po II wojnie światowej zawędrował i zamieszkał człowiek, który przez wiele lat codziennie życie mieszkańców wioski zapisywał na kliszach. Na szczęście te zdjęcia przetrwały i zachowały się do czasów współczesnych.

Zenon i Marian Witkowscy. Ojciec i syn. Większość fotografii, które posłużyły do realizacji projektu, została zrobiona przez nich.
Ich zakład fotograficzny „Foto Zenek” był pierwszym, który powstał w Sokółce i działa do dziś. Twórcę zdjęć, pana Zenona, można zobaczyć na jednym z drewnali.

Nie da się przecenić pomysłowości i operatywności mieszkańców, którzy w tak nietypowy sposób zapragnęli ozdobić swoją wioskę, jednocześnie utrwalając przeszłość. Ogromne brawa dla sitawskiego Koła Gospodyń Wiejskich, które działa zaledwie od grudnia 2018 roku. Jego przewodniczącym jest sołtys Sitawki, pan Damian Bakun. Koordynatorem projektu – animator kultury, pani Izabela Gwiazdowska.


Podoba Ci się ten artykuł? Będzie mi bardzo miło, jeżeli zostawisz ślad Twojej wizyty w postaci komentarza lub polubienia i zostaniesz stałym czytelnikiem tego bloga.
Możesz także zasubskrybować bloga i otrzymywać bezpośrednio na swoją skrzynkę pocztową informacje o nowych artykułach oraz o terminach spacerów historycznych i przyrodniczych, rajdów i wycieczek Klubu Globtrotera.

