
„Słowo się rzekło, kobyłka u płotu”. To powiedzenie znane jest chyba każdemu. Ale już nie każdy wie, skąd się wzięło i co początkowo oznaczało. Zapewne jeszcze mniej powszechna jest wiedza, że łączy się ono z terenami obecnego Żoliborza, a konkretnie z Marymontem.
Historia tego powiedzonka sięga czasów Jana III Sobieskiego, a źródło ma w popularnej wśród szlachty anegdocie o królu i o szlachcicu z Podlasia, przekazywanej zresztą w kilku nieco różnych wersjach. Przedstawiam tu jedną z nich.
Otóż pewien szlachcic, Jakub Zaleski, jechał do Warszawy z nadzieją na uzyskanie audiencji u króla, której celem była prośba o nadanie mu wójtostwa. Po drodze spotkał w podwarszawskich lasach samotnie polującego myśliwego. Zaczęła się pogawędka i w trakcie rozmowy Zaleski wyjawił nieznajomemu cel podróży. Przechwalał się przy tym, że jeżeli król prośby nie spełni, to wówczas zaproponuje mu pocałowanie w zad swojej kobyły, niech choć ona zaszczytu dostąpi.
Owym napotkanym myśliwym okazał się król Jan III Sobieski, który polując w podwarszawskich kniejach, w pogoni za zwierzem odłączył się od swych towarzyszy. Szlachcic, uzyskawszy audiencję, w chwili, gdy miał przedłożyć swą prośbę, rozpoznał w monarsze nieznajomego spotkanego w lesie.

Przeraził się oczywiście i był przekonany, że nie tylko nic nie uzyska, ale jeszcze spotka go kara za obrazę majestatu. Na królewskie pytanie, czy pamięta spotkanie w lesie i rozmowę, zdołał wyrzec jedynie: „Słowo się rzekło, kobyłka u płotu”. Rozbawiony całą sytuacją monarcha ponoć nie tylko wybaczył szlachetce obraźliwą wypowiedź, ale także spełnił jego prośbę.
A rzecz cała działa się na Marymoncie. Tam król chętnie polował w nadwiślańskich lasach, a na odpoczynek zjeżdżał do pałacyku na wzgórzu nad Wisłą, zwanego Marie Mont, od imienia królowej Marii, żony Jana III.

Tereny we wsi Pólków zakupił Jan III Sobieski z myślą o powstaniu prywatnej rezydencji wypoczynkowej i myśliwskiej, mając zwłaszcza na uwadze życzenie swej ukochanej żony, Marii Kazimiery. Królowa, chcąc mieć własną rezydencję, wybrała na ten cel właśnie to niewielkie wzgórze, wśród lasów. Swą nową siedzibę nazwała z francuska Marie Mont, co szybko uległo spolszczeniu i przetrwało do dziś w nazwie Marymont. Obok pałacyku stanęły dwa pawilony mieszczące kuchnię i pomieszczenia dla służby.

O pałacyku piszę osobno, bo to dość obszerna opowieść. Tym razem zajmijmy się późniejszą historią tego miejsca, czyli w następnych stuleciach po czasach, gdy pomieszkiwali tam Sobiescy.
W latach 20-tych XVIII w. posiadłość zakupił król August II Mocny Sas i przebudował na willę myśliwską. Król jednak bywał tu rzadko, posiadłość więc z biegiem czasu pustoszała, a piękny park zarastał lasem.
Sprawiło to, że Marymont stał się jednym z miejsc pojedynków, popularnych wówczas, a zakazanych prawem.
Najsłynniejszy z nich to pojedynek Adama Tarły, wojewody lubelskiego, z Kazimierzem Poniatowskim, podkomorzym koronnym, który odbył się w marcu 1743 r. Był to finał dość długiej awantury pomiędzy obydwoma panami. Przyczyną była oczywiście kobieta, a raczej kobiety. Tarło występował w obronie czci swej ukochanej (ale nie żony), Poniatowski bronił honoru Izabeli Poniatowskiej, a przy tym również całej rodziny. Pojedynek zakończył się tragicznie, podkomorzy Poniatowski został ranny, a wojewoda Tarło poległ. Jak podają niektóre źródła, Tarło został tylko zraniony przez księcia Kazimierza, a dobił go szpadą prawdopodobnie major Korf, powiązany z rodziną Poniatowskich, który skorzystał z zamieszania, by zakończyć ostatecznie sprawę.

Kolejnym właścicielem, niesławnego już wówczas Marymontu, został Franciszek Rzewuski, na którego polecenie w drugiej połowie XVIII w przeprowadzono prace renowacyjne.
Po trzecim rozbiorze Marymont stał się własnością rządu pruskiego. Następnie teren i zabudowania należały do rządu Księstwa Warszawskiego, który w 1816 roku ulokował tu Instytut Agronomiczny, będący zaczątkiem późniejszej uczelni rolniczej, czyli SGGW.
Na potrzeby Instytutu w latach 1820-40 poniżej pałacyku został wzniesiony zespół czterech nowych budynków dydaktycznych, pałacyk zaś przekształcono w kaplicę, przebudowując go na ten cel w 1853 r. według projektu Karola Martina.
Po likwidacji Instytutu w 1861 r. i przejęciu terenu przez wojsko carskie, w pałacyku, obniżonym do wysokości parteru, urządzono magazyny wojskowe i koszary. Wojsko zajęło także pozostałe zabudowania Instytutu. Po 1883 r. zakwaterowano tu 6. i 10. rotę 3. pułku piechoty fortecznej, sformowanego do obsady wznoszonych wówczas fortów wokół miasta.
Po opuszczeniu Warszawy przez wojska carskie, od 1915 roku, w zabudowaniach ulokowane zostało schronisko św. Józefa, prowadzone przez księży marian. Marianie ponownie urządzili kaplicę w parterowym budynku pozostałym po pałacyku.
W 1925 r. istniejący ówcześnie obiekt został gruntownie przebudowany na kościół pod wezwaniem Matki Bożej Królowej Polski, prawdopodobnie według projektu Zdzisława Mączeńskiego.
W latach 1958-60 przeprowadzono kolejną rozbudowę kościoła według projektu Brunona Zborowskiego. Kościół został powiększony o transept i nowe prezbiterium, oraz wolno stojącą dzwonnicę.


Podoba Ci się ten artykuł? Będzie mi bardzo miło, jeżeli zostawisz ślad Twojej wizyty w postaci komentarza lub polubienia i zostaniesz stałym czytelnikiem tego bloga.
Możesz także zasubskrybować bloga i otrzymywać bezpośrednio na swoją skrzynkę pocztową informacje o nowych artykułach oraz o terminach spacerów historycznych i przyrodniczych, rajdów i wycieczek Klubu Globtrotera.


1 myśl w temacie “KOBYŁKA U PŁOTU, SZABLE, PISTOLETY I KRÓLEWSKI PAŁACYK”